Tropem Korony

Tropem Korony – Skrzyczne – zimowa zawierucha

Ostatnie podejście jest najcięższe. Przemoczone spodnie robią się ciężkie i sztywne. Stojąc przed polaną, nie widząc nic prócz śnieżnej zamieci, myślę o odwrocie. Przecież można tu wrócić, wejść raz jeszcze. A jednak już prawie dotarłam, teraz się nie poddam.

Skrzyczne – nic trudnego

To miał być przyjemny, niedzielny wypad w góry. Nic nie wskazywało na to, że przed Skrzycznem, trzeba będzie kleknąć na kolano.

Skoro świt samochodem docieram do Lipowej, k. Szczyrku. Przy zimowym weekendzie, bardzo ciężko o miejsce parkingowe. Pobocza zasypane, mały parking przy wejściu na szlak pękał w szwach. Jednak udaję się wcisnąć na hotelowy parking za drobną opłatą.

Szybkie przyszykowanie i jestem gotowa do wymarszu. Pierwsze 200 metrów to strome podejście przez las. Plus jest taki, że od razu można się rozgrzać.

Skrzyczne - zimowa aura

Skrzyczne – zimowa aura

Szlak jest prosty, ale zimą zawsze idzie się wolniej. Zdarza się, że droga jest nieprzetarta, albo wpadnie się w jakąś zasypaną dziurę. Nastrój robią drzewa, które skrzypią i uginają się pod ciężarem śniegu. Zimowa cisza wdziera się wszystkimi szczelinami i pobudza do refleksji. Przynajmniej mnie. Lubię ten moment w górach, kiedy mogę się zapaść w sobie. Wyłączyć się i iść. Albo wręcz przeciwnie, wszystkie myśli, które mam w głowie eksplodują. Jest ich tak dużo, że po prostu muszę je rozchodzić. Po całym dniu niewygód, zmęczenia, a przede wszystkim wysiłku, wszystko staje się lżejsze i bardziej do przetrawienia. Tak jak trawi się jedzenie, ja w górach trawie życie, wszystkie informacje, wydarzenia, uczucia. Złe produkty, góry rozbijają na drobniejsze części i pod wpływem wysiłku wydalają z organizmu. Dzięki temu w głowie zostaje tylko to co trzeba.

Mimo, że wiatr się wzmaga, idę ile sił w nogach. Nie zdaję sobie sprawy z tego, co mnie jeszcze czeka. Takiej zawieruchy nie widziałam nigdy. Zamieć szalała na polanie, poprzedzając szczyt, do którego było już naprawdę niedaleko. Dwie dziewczyny przede mną zawróciły. Widząc moje zdezorientowanie w oczach życzyły mi tylko powodzenia!

Po tych co ruszyli przede mną, na polanie nie było już śladu, ani ścieżki którą zostawili po sobie. Zawierucha rozszalała się na dobre. Według mapy, czekał mnie marsz przez 100 m wylesionego teren. Schronisko było oddalone ode mnie 200 metrów. 20 minut drogi zamieniło się w prawie godzinną przeprawę.

Skrzyczne - zimowa zawierucha

Skrzyczne – zimowa zawierucha

Skrzyczne – zimowa zawierucha

Weszłam na śnieżny przestwór oceanu. Wiatr świszczy, a ja brodzę.

Wiatr jest tak silny, że spycha mnie w bok. Idąc na czuja, zapadam się w śniegu nie raz po pas. Ta niewinna górka, zaskoczyła mnie prawie tak jak Babia Góra. O nią też musiałam srogo powalczyć.

Na Babiej opłatą była łza, Skrzyczne zażyczyło sobie zgięcia kolana. Jeden krok i stop. Trzy kroki w bok i jeden w przód. To było tempo przemieszczania się przez ten wylesiony fragment. W krytycznych momentach, nogi same się poddają i klękają przed górą.

Skrzyczne zdobyte!

Skrzyczne zdobyte!

Skrzyczne – szczyt zdobyty

Po zdobyciu szczytu, na sztywnych od zimna kolanach wchodzę do schroniska, Podbijam książeczkę i próbuje się nieco rozgrzać. Wszystkie zapasy: kanapki, słodycze i gorąca herbata znikają w ciągu kilku minut. Po takim szturmie na szczyt nie mogę sobie odmówić trofeum, czyli kawałka ciasta ze schroniska. W ofercie jest ciastko drożdżowe z owocami, które znika z talerza w ciągu kilku chwil.

Po nabraniu sił, przejście przez polanę okazało się dużo prostsze. Widoczność się poprawiła, a na widok panoramy oniemiałam. Przepiękne zimowe widoki, rozciągały się we wszystkich kierunkach. Aż ciężko było mi uwierzyć, że te Beskidy są takie piękne.

Może i Beskidy to nie najtrudniejsze górki świata, ale mają swoje kaprysy. Potrafią nagrodzić nieziemską panoramą, a przy tym dać nieźle w kość.

Możesz czytelniku pomyśleć, że to tylko kolejna górka na którą weszłam, spociłam się i zeszłam. Nic w tym szczególnego. Owszem, jednak dzięki temu po raz kolejny złapałam moment, który będzie mnie krzepił, podczas gorszego dnia. Mam nadzieję, że i Ty znajdziesz taki moment dla siebie.

Skrzyczne - zimowe wejście

Skrzyczne – zimowe wejście

Może Ci się spodobać również...

Brak komentarzy

    Dodaj komentarz